Historia Zingary jest równie ciekawa, jak historie innych koni z Anarkii. Klacz urodziła się w prywatnej hodowli w Czechach. Jej rodzice właściwie nic w życiu nie osiągnęli. Co prawda oboje wystartowali w kilku konkursach ścieżki huculskiej, ale poszło im beznadziejnie. Właściciel obu koni postanowił je połączyć, żeby mieć źrebaka, którego mógłby używać jako konia jucznego podczas rajdów. Zarówno Zetka, jak i Delfin [rodzice Zingary] byli końmi o raczej nie sportowych sylwetkach, więc hodowca stwierdził, że ich źrebak do niczego innego się nie nada. Po 11 miesiącach od zaźrebienia urodziła się srokata klaczka. Kiedy dorosła, została ujeżdżona i przez pierwsze 4 lata życia pełniła rolę popychadła w hodowli. To ona łaziła godzinami pod początkującymi, to ona dźwigała bagaże na rajdach, ona spędzała noce przywiązana krótko do koniowiązu, kiedy w hodowli przebywały konie gości i brakowało boksów. Gdy skończyła 5 lat, zaczęto od niej wymagać coraz więcej. Klacz coraz więcej chodziła pod początkującymi, którzy bezlitośnie szarpali ją za pysk. Uważana była ogólnie za konia leniwego i do niczego się nie nadającego. Podczas rajdów była okładana batem, żeby dotrzymywała kroku innym koniom w galopie, czy kłusie. Jednak nastał dzień, który zmienił na zawsze jej życie. W hodowli przebywał akurat pewien trener. Widział *Zingarę podczas pracy z dziećmi. Nerwowy, ledwo idący koń z wieloma ranami na nogach nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Jednak, kiedy została wypuszczona na pastwisko przestraszyła się czegoś i… przeskoczyła przez metrowe ogrodzenie na oczach trenera. Mężczyzna złapał klacz i wtedy coś w niej zobaczył. Następnego dnia należała już do niego. Po półrocznym odpoczynku, 6-letnia Zingara zaczęła treningi sportowe. Okazała się idealnym koniem do skoków. Trener z bólem serca musiał ją po 2 latach sprzedać, jednak chciał dla niej znaleźć dobre miejsce. I znalazł Anarkię, która szukała klaczy huculskich. Tak oto klacz praktycznie bez pochodzenia została gwiazdą parkurów. Po długich latach pracy w Anarkii, Esmeralda musiała ją sprzedać, klacz trafiła do nas i kontynuuje sportową karierę.
Klacz średniej budowy, z długimi nogami, długą szyją i wspaniałą techniką skoku. Właściwie nie odznacza się niczym szczególnym. Po prostu jest poprawnie zbudowanym hucułem. Pod tym względem jest absolutnie zwyczajna. Co oczywiście nie przeszkadza jej być wspaniałym koniem sportowym, bo mimo że w wystawach nie startuje, to jej budowa pozwala na szybki bieg, skoki, długotrwałe wspinanie się pod górę, czy pokonywanie przeszkód terenowych.
Jej imię po hiszpańsku [i po włosku] oznacza Cygankę. Nie za bardzo jednak wiem, jak to miałoby się odnosić do Zingary. Może z powodu jej dość nietypowej maści? Bo na pewno nie chodzi o charakter. Oprócz dosłownego znaczenia ‚Zingara’ to tytuł jednej z piosenek w musicalu ‚Notre Dame de Paris’ [w Polsce znanym jako 'Notre Dame l'histoire']. I myślę, że raczej tu powinno się szukać genezy imienia tej klaczy. Piosenka ‚Zingara’ [w oryginalnej - francuskiej - wersji 'Bohemienne'] jest spokojna, piękna, ale równocześnie pełna jakiegoś rodzaju tajemnicy i magii. Tak, jak moja Zingara – niby normalna, ale jednak jest w niej coś.
Zingara kocha skakać. Jeśli człowiek pozwoli jej skakać, jest w stanie zrobić dla niego wszystko. Nie ma problemów z współpracą, pod warunkiem, że ktoś nie jeździ na niej za długo i nie wymaga od niej przesadnie dużo. Wtedy przypominają jej się chwile spędzone w pierwszym domu. Świetnie radzi sobie z pracą techniczną. Chodzi ujeżdżenie klasy L, więc pięknie podstawia zad, wygina się, opuszcza głowę. Potrafi również zrobić kilka dość łatwych figur, jak zwrot na przodzie, łopatka do wewnątrz i takie różne. Praca z nią na ujeżdżalni to przyjemność. Bez problemu radzą sobie z nią zarówno zaawansowani jeźdźcy, jak i początkujące dzieci. Został jej jednak jeden mały defekt z powodu przeszłości: nie wolno jej szarpać za pysk. Dlatego jeśli jeżdżą na niej dzieci, to albo bez wodzy, albo na luźnym kontakcie. Zingara może chodzić zarówno w zastępie, jak i osobno. Jako czołowa i w środku zastępu. Chociaż lepiej jest na niej jeździć samodzielnie. Klacz jest bardzo zwrotna, dlatego świetnie radzi sobie z ciasnymi najazdami na przeszkody. A skakanie to jej pasja. Ma piękną technikę [wyjątkowo, jak na kuca, dobrze ułożone nogi i szyję].
Klacz w zastępie idzie zawsze jako trzecia [za Frollem i Arią], bo na to wskazuje jej pozycja w stadzie. Nie wyprzedza, nie zostaje w tyle… trzyma swoją pozycję. Czasem w galopie zdarza jej się wyrwać i zacząć wyprzedzać, ale jeden zdecydowany ruch ręki i przestanie. W ten sposób sprawdza jeźdźca. Bada, na ile może sobie pozwolić. Jednak prawdziwą przyjemnością dla jeźdźca jest wybrać się z Zingarą w samotny teren. Klacz jest wtedy skupiona tylko na dwóch rzeczach: jeźdźcu i drodze. Ma doskonałe wyczucie i wie dokładnie, gdzie ma postawić nogę, żeby było bezpiecznie. To świetny koń dla osoby, która wybiera się w samotne tereny po górach. Klacz jest bardzo doświadczona i świetnie sobie radzi. Nie jest to typ konia, który za nic nie odklei się od stada i nie pójdzie nigdzie sam. Wręcz przeciwnie. Klacz nie lubi chodzić w zastępie [więc czasem jeśli nie ma Frolla, ona idzie jako pierwsza], dlatego właśnie w galopie próbuje wyprzedzać. Nigdy bez wyraźnego polecenia jeźdźca nie zmienia chodu, co jest plusem. Może co najwyżej przyśpieszyć w danym chodzie, co nie jest już takie fajne, bo w galopie potrafi rozwinąć niesamowite prędkości.
Zingara jest klaczą niezależną i niespecjalnie lubi kontakt z człowiekiem. Jednak po kilku sesjach na porozumienie doszłyśmy do tego, że Zingara rży mi na powitanie. Jednak reaguje jak tylko na mnie. Innych ludzi olewa, chyba że siedzą na jej grzbiecie. Wtedy słucha się ich, ale nie okazuje jakiejś specjalnej radości. Po prostu bez emocji idzie do przodu. Na pastwisku nigdy nie podejdzie z własnej woli. Chociaż do mnie podeszła kilka razy. Najczęściej jednak trzeba do niej podejść. Wtedy nie ucieka, poddaje się woli człowieka. Podczas czyszczenia stoi grzecznie, ale kiedy ktoś ją dotknie w jakieś wrażliwe miejsce [szczególnie podczas czyszczenia pod brzuchem], może kopnąć, czy ugryźć. Jednak jest to jedyna sytuacja, kiedy zachowuje się źle. Z siodłaniem nie ma najmniejszego kłopotu, tak samo, jak z podnoszeniem nóg. Ostatnio odkryłam jej wielką słabość. Jest to przysmak, za który jest w stanie zrobić wszystko: buraki. Klacz je po prostu uwielbia. Na każdy trening zabieram więc plecak z burakami w środku. W ten sposób powoli zdobywam jej zaufanie. Chcę, żeby mnie lubiła, a nie tylko tolerowała.
W swoim stadzie toleruje właściwie tylko Frolla i Elheminę. O ile przyjaźń między klaczami nie jest dziwna [każdy kogoś lubi, a że Zingara wybrała sobie akurat Elheminę, to już jej sprawa], ale że lubi Frolla, to dziwne. Może to z powodu charakteru obu koni. Są zamknięci w sobie. Jednak ciężko nazwać to przyjaźnią. Po prostu akceptacja. Jednak to, że Zingara jest jedynym koniem, do którego Frollo podchodzi z własnej woli, jest już dziwne. Arię ignoruje zupełnie, natomiast Sekwany nie lubi i często się zdarza, że ją pokopie, czy pogryzie. Może dlatego, że Sekwana jest zupełnym przeciwieństwem Zingary? Jeśli chodzi o inne zwierzęta, to są one jej raczej obojętne. Poza Onset’em z którym bardzo się zaprzyjaźniła. Pies może jej nawet spać pomiędzy nogami. Jest to niesamowite zważywszy na to, że Zingara ogólnie nie toleruje innych zwierząt na odległość około 5 metrów. Inaczej kopie.
Klacz zazwyczaj spędza czas z Elheminą, jednak gdy klaczy akurat nie ma na pastwisku [np. ktoś ją zabrał na jazdę], stoi i pasie się obok *Frolla. O ile obecność innych klaczy przeszkadza ogierowi, to Zingara może bez problemu do niego podchodzić. Natomiast gdy blisko jest Elhemina, obie klacze jedzą trawę, pielęgnują się, lub po prostu bawią. Zingara nie lubi Sekwany i gdy tylko klacz znajdzie się w zasięgu jej kopyt, lub zębów, Zingara atakuje. Dlatego te dwie klacze w miarę możliwości trzymają się jak najdalej od siebie. Z łapaniem Zingary właściwie nie ma problemów, ale sama z własnej woli nie podejdzie do człowieka. Również nie ucieknie. Będzie stać i czekać.
Klacz o bardzo wygodnych chodach, co sprawia że jest wspaniałym koniem do jazd na oklep. Chociaż nie jest to tak, że się siedzi i właściwie nie trzeba absolutnie nic robić, żeby się utrzymać. Jej kłus jest wygodny, ale nie bez przesady. Galop za to jest cudowny. Można siedzieć na niej nawet z odstawionymi nogami. Wszystkie jej chody są za to bardzo modelowe, przez co klacz idealnie chodzi w ujeżdżeniu. Jej kłus jest szybki, sprężysty i wygodny, a galop szybki, wydajny i do przodu.
Klacz [jak przystało na hucuła] ma żelazne zdrowie. Nigdy nie zachorowała, mimo że całe życie nigdy nie miała na sobie derki i nie stała w stajni. Uodporniło ją życie na pastwiskach. Niestety miała w swoim życiu kilka kontuzji nóg, w tym kilka dość poważnych, ale zdarzyło się to jeszcze w jej poprzedniej stajni. Odkąd jest w Anarkii, nigdy nie była kontuzjowana. Zdarzały się obtarcia od siodła, czy innego sprzętu, ale to może się zdarzyć każdemu koniowi.
Klacz ma idealną kondycję. Myślę, że wpłynęło na nią życie w poprzedniej stajni, gdzie pracowała o wiele za dużo, niż powinna. Bez odpowiedniego zahartowania organizmu nie poradziłaby sobie. Ta kondycja została jej do dziś. Po kilkudniowym rajdzie po trudnym terenie, byłaby w stanie pojechać od razu na drugi. Nawet pod bardzo dużym obciążeniem jest w stanie iść długo. Prawdziwy hucuł.
Jej imię po hiszpańsku [i po włosku] oznacza Cygankę. Nie za bardzo jednak wiem, jak to miałoby się odnosić do Zingary. Może z powodu jej dość nietypowej maści? Bo na pewno nie chodzi o charakter. Oprócz dosłownego znaczenia ‚Zingara’ to tytuł jednej z piosenek w musicalu ‚Notre Dame de Paris’ [w Polsce znanym jako 'Notre Dame l'histoire']. I myślę, że raczej tu powinno się szukać genezy imienia tej klaczy. Piosenka ‚Zingara’ [w oryginalnej - francuskiej - wersji 'Bohemienne'] jest spokojna, piękna, ale równocześnie pełna jakiegoś rodzaju tajemnicy i magii. Tak, jak moja Zingara – niby normalna, ale jednak jest w niej coś.
Na zawodach jest raczej spokojna, lubi je, z przyczepką nie ma problemu. Co racja, to racja, lepiej się czuje, gdy obok niej jedzie Jally czy też About It, ale ogólnie rzecz biorąc nie ma nic przeciwko swojemu środkowi transportu.
- Skoki - klacz ma [jak na hucuła] wspaniałą technikę skoku. Podciągnięte nogi, wyciągniętą szyję… Skacze też dość wysoko, jak na konia tej wielkości. W końcu to prawdopodobnie jedyny hucuł w Polsce, który pokonał wysokość 130 cm. Podczas zawodów Zingara jest skupiona na parkurze, nic jej nie rozprasza. Kocha skakać i ma do tego naprawdę wielki talent. Oprócz techniki, jej mocną stroną jest szybkość, oraz to że nigdy nie odmówiła skoku, oraz z własnej winy nie zrzuciła drągu. Na parkurze praktycznie skacze sama, trzeba jej tylko pokazać kierunek i przeszkodę, którą ma pokonać. Skacze sama, z własnej woli, nie trzeba jej do tego zmuszać. Jeździec może ją prowadzić praktycznie bez użycia mocniejszych sygnałów.
- Cross - klacz jest szybka, zwrotna i ma świetne wyczucie przeszkód. Doskonale wie, gdzie powinna się wybić, żeby pokonać przeszkodę w odpowiedni sposób. Bez problemu pokonuje przeszkody w wodzie, pod górę, z góry, w lesie i na polu. Przeskoczy wszystko, nie boi się przeszkód, nawet tych najdziwniejszych. Ma świetną kondycję, więc długie odcinki szybkiego galopu nie są dla niej żadnym problemem. Ma bardzo dobrą [jak na hucuła] technikę skoku, co sprawia że nawet wysokie i trudne przeszkody nie są dla niej problemem. Słucha się jeźdźca, ale została wyszkolona, w większości zaważył jej wrodzony zmysł, żeby sama wybierała najlepszą taktykę do pokonania konkretnej przeszkody.
- Ujeżdżenie - to chyba dyscyplina, w której radzi sobie najgorzej. Dlatego chodzi tylko klasę L i wątpię, żeby kiedyś zaszła wyżej. Chociaż to, że radzi sobie najgorzej, nie oznacza że źle. Chodzi tylko o to, że jest hucułem, a ta rasa nie lubi być zbytnio zdominowana. Mimo to Zingara umie opuścić głowę, postawić zad, iść równym krokiem, skręcać od lekkich sygnałów, ale… nie za bardzo to lubi. Umie, ale nie podoba jej się na dyscyplina. Może dlatego, że jest okropnie nudna? W sumie to tylko zakręty i przejścia. Zingara wykonuje prawie wszystkie elementy poprawnie, są małe problemy z przejściami z chodu wyższego do niższego, ale nie wkłada w to serca. Niestety.
- Rajdy - ma niesamowitą kondycję, potrafi naprawdę długo galopować, a na kontrolach weterynaryjnych mieć idealne tętno i od razu być gotowa do następnego odcinka rajdu. Mimo złych przeżyć, klacz lubi tą dyscyplinę i naprawdę bardzo dobrze się w niej sprawuje. Nie jest dla niej problemem kilkudniowy rajd po trudnym terenie, pod dużym obciążeniem, a do tego z długimi odcinkami galopu. Z jeźdźcem jest bardzo dobrze zgrana, słucha się go, ale tylko pod warunkiem, że jeździec da jej swobodę. Na przykład pod mocnym kontaktem na wędzidle daleko nie zajdzie. Jednak gdy jeździec będzie jechał na łagodnym kontakcie, bez palcata i jakiegokolwiek mocniejszego nacisku, pójdzie wszędzie i w każdym tempie.
- Hodowla - klacz została kilkakrotnie użyta w hodowli. Wśród jej potomstwa można znaleźć zarówno konie o dość bogatej karierze sportowej [wał. Tuhaj Bej , og. Crazy Idol], jak i wspaniale zapowiadających się sportowców, którzy dopiero zaczynają karierę [kl. Zaleta , kl. Zjawa , wał. Zorro]. Przeważnie Zingara przekazuje potomstwu srokatą maść. chociaż nie zawsze. Jej potomstwo jednak zawsze jest dzielne i ma wspaniałą technikę skoku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz