Z Eretrią nie da się żyć w zgodzie. Można się starać, można próbować, można błagać, ale nigdy nie osiągnie się stuprocentowej harmonii. No i owszem, pewnie można mi zarzucić, iż mogłam wyczuć co się święci. Nasza nowa pracownica sumiennie wykonywała swoją robotę, wstawała przed czasem na treningi i siodłała tyle koni, ile zdołała, zanim my się nie zjawiliśmy. Wykonywała nawet dodatkowe zajęcia, których tego dnia nie miała w planie! No ale uznałam, że to przejaw dobrej woli i chęci rehabilitacji za swoje czyny. Co prawda dla Blaze’a nadal miła nie była, ale tej dwójce nawet cud by nie pomógł. Także cieszyłam się tą naszą siłą przyjaźni, wierząc, że wszystko będzie okej, bez zbędnych wypadków i nieporozumień.
No, do czasu aż nad ranem usłyszałam warkot silnika od koniowozu. I nie byłam jedyną osobą, którą wyrwał z łóżka nietypowy budzik. Mati, Ana, Micky zebrali się na parkingu, na którym właśnie ustawiała wóz wesoła Eretria. A jak wyszła, to bez żadnych oporów oznajmiła, że kupiła konie. Mieliśmy ochotę ją zabić, szczerze, prawdziwie, na amen. Oczywiście od razu zaczęło się wyzywanie, że powinna uprzedzić, uzgodnić, zapytać się czy w ogóle mamy miejsce i czas na kolejne konie. Ale ona jakby nigdy nic poprawiła włosy i stwierdziła, że będzie je sobie trenować i jak nie chcemy, to nie musimy się mieszać.
No ale po podrażnieniu sobie gardeł przez wszystkich, gdy już doszliśmy do momentu, gdy mogliśmy tylko szeptać, bo na mówienie mieliśmy zbyt zdarte gardła, stwierdziliśmy „okej, stało się, pokaż je”. Pierwszy wyszedł niesamowity Parabellum, karo-srokate cudo, idealnie czarny i idealnie biały. Patrzył się ciekawskim wzrokiem po okolicy i z dumą kroczył przed siebie. Nie trzeba było się długo zastanawiać, żeby stwierdzić „ZOSTAJE”. Mati szybko poszedł a nim do boksu, który, jak się okazało, poprzedniego dnia w nocy naszykowała Eretira. Drugi koń, którego ujrzeliśmy to niesamowita, czarująca izabelowato-srokata klacz Rouge One. Szła w fantastyczny sposób, płynnie, pewnie, z gracją, tak jak poprzednik zrobiła na nas oszałamiające wrażenie, biła od niej aura konia sportowego. Micky szybko złapała za jej kantar i zaczęła prowadzić do boksu, chcieliśmy tę klacz. Ostatni był chyba największym zaskoczeniem, bo dwóch, wręcz posągowych koniach, wyszedł Glitter n’Gold. I wyglądał tak, jakby nie wiedział gdzie jest, co się dzieje i co ma robić. I był w tym niesamowicie uroczy i ciekawski. Popatrzył na Anę i mnie i od razu zaczął nas trącać chrapkami. A później zobaczył oponę, starą, już nieużywaną przez nas. I omal nie wyrwał ręki Eretrii pędząc do niej, żeby się pobawić. Gdyby był przy nas ktoś myślący trochę rozsądniej, pewnie wybiłby nam tę małą ciamajdę z głowy, ale my go pokochałyśmy. I tak oto trzy konie, które kupiła Eretria, trafiły do Winter Mist.
Co robiły wcześniej? Urodziły się w tej samej hodowli, skupiającej się na uzyskaniu łaciatych i fantastycznych sportowo koni. O ile z Glittera nie byli zadowoleni za bardzo i spisywali go na straty, tak Parabellum i Rouge One były ich wielkimi osiągnięciami. Konie o dobrych rodzicach, z genialnymi umiejętnościami. Wiedzieli, że każdy chciałby je kupić. A żeby jeszcze mieć w tym pewność, trenowali je codziennie, pod okiem doświadczonych trenerów. Wszystkie trzy wykazywały predyspozycje do WKKW, choć Gold nie radził sobie najlepiej na treningach, na których to jednymi z królujących koni byli Parabellum i Rouge. Glitter został na niższych klasach, a trenerzy skupiali się bardziej na poprawności, niż treningu wzwyż po kolejnych klasach. Parabellum wykazywał największe umiejętności skokowe, i to właśnie na nie położono największy nacisk, pozostawiając cross na poziomie mocnego medium, a ujeżdżenie nie sięgające wyżej niż L, bo ogier najzwyczajniej nie wykazywał chęci do nauki czegoś więcej w kierunku dresażu. Najwięcej możliwości przyniosła za to Rouge One. Trenerzy także skupili się przede wszystkim na skokach i to jak najwyższych, dzięki czemu klacz potrafi latać i do metra osiemdziesięciu. Ale nie zostawili w tyle crossu, klacz spisywała się w nim wspaniale i bez strachu potrafiła pokonać i trasę very hard. W ujeżdżeniu natomiast zatrzymała się na N. W takim stanie te trzy rumaki, razem z innymi końmi z ich rocznika, poszły na sprzedaż. Eretria od razu wiedziała, że chce Parabellum i Rouge One. Pewnie nigdy nie wzięłaby niczym nie wyróżniającego się (no może oprócz przepięknej maści z tymi szampańskimi łatami) Golda, gdyby nie rzuciła od niechcenia patykiem. Ogier od razu go zaaportował! I gdy tak zaczęła się z nim bawić, bez względu na to jak radził sobie w sporcie, musiała go wziąć.
A co te trzy rumaki robią w Winter Mist? Nadal trenują, zawzięcie, starając się coraz bardziej i bardziej. Nawet pluszak wszystkich – Glitter, robi postępy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz