Ogólnie: To połączenie dwóch różnych osobowości w ciele
jednej, pięknej, bardzo mądrej i pojętnej klaczy. Killing jest dla niektórych
niezwykłym misiem, którego ciągle można by dopieszczac i przytulać, którego,
niczym ojciec, będzie naleśnikowa bo aż tak bardzo pragnie się przytulić.
Jednak dla innych potrafi być prawdziwą potworą, od której lepiej trzymać się z
daleka. Wtedy zachowuje się jak swoja matka i potrafi rzucić się na niewinnego,
niczego nie spodziewającego się człowieczka, z zębami. To klacz pełna
sprzeczności, ale nie zaleznie od osoby, zawsze jest pełna gracji i elegancji,
chętna do nauki i poznawania nowych rzeczy, mądra, pojętna, ucząca się w tempie
błyskawicy a do sportu przykładająca się w stu dwudziestu pięciu procentach.
Wobec załogi: Tak jak mówiłam to klacz o dwóch różnych
charakterach, jest zupełnie jak doktor Jekyll i mr. Hyde. Dla mnie, Eretrii a
ostatnio i Mackenzie, Mati’ego i Blaze’a jest naprawdę przemiła. Kocha wszelkie
pieszczoty od nas, uwielbia z nami przebywać. Z wielką chęcią biegnie w naszą
stronę gdy jest na pastwisku, lub wyciąga łepek z boksu, by tylko ją pogłaskać,
wyprzytulać a może i nawet dać jakiś smakołyk. Koń anioł, który chce tylko
zadowalać swoich przyjaciół i sprawiać, by zawsze czuli się jak w krainie
puszystości. Jednak gdy podchodzi do niej ktokolwiek inny, nagle wyłania się
mr. Hyde. Żaden pracownik nie lubi mieć kontaktu z tą klaczą. Próba
wyprowadzenia jej na padok, wyszczotkowania, wprowadzenia do przyczepki czy
nawet danie jedzenia to jest dla nich jak przejście przez piekło. Klacz potrafi
stanąć dęba, próbować ugryźć, byleby tylko się od niej odsunęli. Oczywiście to
tylko kroki ostateczne, bo na początku kładzie uszy, napina się i pokazuje
całym ciałem jak bardzo tego nie chce. Niestety do ostateczności dochodzi
praktycznie zawsze, no bo co ma innego zrobić pracownik, skoro musi wyprowadzić
ją na padok? Dlatego wśród naszych pracowników nadal ma miejsce ciągnięcie
słomek, gdy chodzi o jakąkolwiek opiekę nad Killing Joke.
Wobec obcych: Na jej boksie wisi kilka czerwonych kartek z
wielkimi zdaniami, że nie wolno do niej podchodzić, głaskać, próbować
dokarmiać. No nie wolno z nią robić cokolwiek. Klacz potrafi być agresywna w
stosunku do pracowników Winter Mist, co dopiero dla pana Y, który uważa, że
przecież śliczny konik mu nic nie zrobi. Już kilka razy słyszałam zażalenia, że
rodzinka przyjechała pooglądać sobie konie i Killing Joke próbowała rękę
odgryźć. No ale cóż, zawsze odpowiadam tylko tyle, że jest jakiś miliard
ostrzeżeń na jej boksie, że nie wolno. Inaczej ma się sprawa z dziećmi. Małego
dziecka Killing nie skrzywdzi. Może zaatakować jego rodziców, starszą siostrę
czy brata, ale małemu dziecku nic nie zrobi. Ba, może nawet okaże czułość i
poda mu nosem, by zaraz zębiskami odgonić rodzica, który też będzie chciał
skorzystać z chwili i ją pogłaskać.
Wobec koni ze stajni: Killing nie jest agresywna
wobec koni ze stajni, ale jest dominująca i wymagająca. Dlatego nie może być
wypuszczana z taką Black Caviar, Paranoic Smile czy Resistance na padok. Jest
pewna siebie i lubi być liderką w grupie, dlatego najlepiej dobierać do niej
stadko uległe. Nie będzie ona agresywnie zdobywać dominacji, o to się nie
martwimy, jednak jeżeli jakiś niemądry konik stwierdzi, że to on chce być
liderem w tej grupie, wtedy pojawia się wielki problem. Klacz jest duża,
postawna i silna i jeżeli jakiś koń postawi zagrać do niej agresywnie, ona
odwdzięczy się tym samym, tylko że dziesięć razy mocniej. Jest spokojna i
dominująca, dopóki ktoś nie postanowi robić jej na złość.
Wobec obcych koni: Nie przepada za obcymi końmi,
ale nie będzie złośliwa. Raczej przywita takich delikwentów położeniem uszu,
niż przyjaznym zarżeniem, ale możemy mieć pewność, że nawet wypuszczona na
padok z kimś obcym, nie spróbuje go stratować. Oczywiście wszystko do czasu,
dopóki jakiś nie postanowi udowodnić swojej dominacji siłą, wtedy robi się
niebezpiecznie, bo Killing nie pozwoli odebrać sobie dowodzenia. Jeżeli więc
tylko jakiś koń będzie w jej stosunku agresywnym, można być pewnym, że Joke
przeprowadzi kontratak.
W czasie karmienia: Jeżeli ktoś kogo zna i lubi
daje jej jedzenie, wszystko jest okej. Klacz wystawia wtedy radośnie łepek z
boksu, stawia uszy, wącha i cicho rży w stronę karmiącego. Cieszy się, gdy
dostanie jedzenie, ale nie rzuca się na boks tak, jakby to było jej największe
pragnienie, marzenie i wszystko do czego w życiu dorastała. Ot, będzie stała i
czekała wywąchując co tam dobrego jest. Pewnie też szturchnie przyjaźnie karmiącego
nosem. Inna sytuacja gdy ktoś spoza jej listy miśków próbuje ją karmić. Zmienia
się wtedy w mr. Hyde’a. Nie będzie się rzucać, bo tak bardzo chce jedzenie.
Rzuci się bo ktoś do niej podchodzi, ktoś śmie jej dotykać karmidła. Dzięki
bogom mamy wysuwane karmidła, więc klacz ma ograniczoną możliwośc poturbowania
takiego delikwenta. Ale i tak będzie próbowała go pogryźć. No i przez dłuższy
czas nie ruszy jedzenia, które dostała. Zazwyczaj przez pół godziny lustruje
je, czy to na pewno nie trutka, by zapomnieć o wszystkim i brać się za
wcinanie.
W boksie: To samo co mówiłam poprzednio, ludzi z listy
miśków kocha, ludzi spoza niej nienawidzi. Jako mr. Hyde nie wpuści nikogo do
swojego boksu, będzie robić wszystko, by ten ktoś sobie poszedł, nawet jeżeli
ma to zrobić siłą rozpędu od kopnięcia. Tacy ludzie najlepiej niech nie próbują
wchodzić do jej boksu, a jeżeli muszą, to pierwsze co się klaczy zakłada, to
kaganiec dla koni. Dodatkowo takie wchodzenie do jej boksu musi się odbyć w
kilka osób, bo jedna sobie z nią nie poradzi, żeby np. wyprowadzić klacz na
padok. Sytuacja się zmienia, gdy pojawia się ktoś, kogo kocha. Wtedy gość w
boksie, Święty Owies w boksie. Takich gości klacz kocha, będzie sama chciała
ich wciągnąć i wyprzytulać. Często przychodzą do niej z kocem, tylko po to,
żeby (po czyszczeniu boksu) poleżeć sobie z nią. Uwielbia swoich ukochanych w
boksie i mogłaby ich trzymać w nieskończoność, byleby tylko pieszczoty nie
ustawały.
W trakcie czyszczenia: Już nawet nie poruszajmy
tematu co się dzieje, gdy jest mr. Hyde’m, bo każdy już może to sobie
wywnioskować, muszą ją wtedy siodłać w kilka osób, żeby to w ogóle miało szansę
się udać. Jednak swoich ulubieńców traktuje zupełnie inaczej, także podczas czyszczenia.
Kocha, gdy ktoś, kogo uwielbia, dba o nią. To dla niej znak, że on też ją
kocha. Jej czyszczenie idzie zawsze powoli, nie dlatego, że się przeciwstawia,
ale dlatego, że to kocha całym swym serduszkiem. Uwielbia być szczotkowana,
chętnie podaje kopyta, nie ma problemów z czesaniem grzywy czy pleceniem
warkoczy. Kocha myjkę i, podobnie jak w przypadku Pardona, przydadzą się zawsze
do tej myjki z trzy, cztery osoby, bo klacz często postanawia ganiać za
strumieniem wody niczym pies i trzeba ją zająć czymś innym.
U kowala/weterynarza: Weterynarze i kowale jej
nienawidzą. Kilku odmówiło wizyt u niej, inni sprawdzeni podają jej leki
uspokajające, bo to co wyprawia klacz już nie tylko zagraża życiu człowieka,
ale i jej własnemu. Całe szczęście mamy tych kilku miłych i cierpliwych
znajomych specjalistów, którzy nie są na nas źli że po nich do niej dzwonimy i
zawsze dobiorą odpowiednią dawkę leków, by klacz odpuściła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz